Radomiak przywitał nowy sezon drugiej ligi w mało kurtuazyjny dla rywali sposób. "Zieloni" weszli nie tyle bez pukania, co raczej z drzwiami i framugą. Sześć zwycięstw z rzędu i grad bramek – 14 goli strzelonych, przy 3 straconych, to statystyki, którymi mógł pochwalić się nasz zespół na starcie rozgrywek. Świetny start? To mało powiedziane. Kompletu punktów w sześciu pierwszych meczach "Zieloni" w ostatniej dekadzie nie zdobyli ani razu. Najlepsze początki Radomiaka – 16 punktów w sezonach 2008/2009, 2011/2012 i 2014/2015, to jeszcze czasy gry w IV i III lidze. Nie można się więc dziwić kibicom, którzy liczyli, że w Radomiu wreszcie zbudowano ekipę na miarę awansu na zaplecze ekstraklasy. Czy słusznie? Jak najbardziej. "Zieloni" wyciągnęli przecież Petera Mazana z Rakowa Częstochowa, który był architektem awansu tej drużyny do I ligi. Zdolni juniorzy i ograni w wyższych ligach zawodnicy również trafili właśnie pod skrzydła Jerzego Cyraka. "Na papierze" Radomiak wyglądał na bardzo mocną ekipę, dlatego kapitalny początek został odebrany, jako realizacja ambitnych założeń. Sprawy zaczęły się nieco komplikować po remisie z MKS-em Kluczbork. Wtedy maszyna zaczęła się zacinać. Nadmorski piasek wpadł w jej tryby w Wejherowie, gdzie radomianie zaliczyli kolejny remis. Kryzys gonił Radomiaka i dopadł go w Rzeszowie. Remis ze Stalą Stalowa Wola zapoczątkował fatalną serię, na którą złożyły się dwa kolejne remisy i pierwsza w sezonie porażka na wyjeździe w Pruszkowie. "Zieloni" stracili osiem bramek w pięciu spotkaniach, a spadek morale i nastrojów w zespole był wyraźnie widoczny.
Pan Piłkarz Leandro
Leandro to jednoosobowa armia. Brazylijczyk miał udział przy 15 z 28 trafień Radomiaka w tym sezonie. Co ciekawe, w polskiej Ekstraklasie tylko Carlitos z Wisły Kraków i Marco Paixao z Lechii Gdańsk mogą pochwalić się większym procentowo udziałem przy bramkach swojego zespołu. Z jednej strony jest to z pewnością powód do dumy, z drugiej jednak – niekoniecznie. Uzależnienie od jednego zawodnika to spory kłopot, bo piłka nożna jest przecież grą zespołową, a w końcowej fazie tegorocznych rozgrywek "Zieloni" coraz częściej liczyli na przebłysk geniuszu lidera zespołu. Spośród 13 bramek Leo, trzy padły po akcjach indywidualnych, a kolejne trzy to wykorzystane jedenastki, które wywalczył sam zainteresowany. Brazylijczyk dorzucił także asystę, kiedy po jego nabiciu piłki piłkę do własnej bramki skierował Widejko. Wśród piłkarzy Radomiaka nie ma drugiego tak skutecznego piłkarza. W klasyfikacji kanadyjskiej pierwszego i drugiego najlepiej punktującego zawodnika "Zielonych" dzieli przepaść. Jako najlepszy letni transfer należy wyróżnić Damiana Jakubika. Zawodnik sprowadzony ze Znicza Pruszków świetnie wkomponował się do zespołu.
Zawodnik | Gole | Asysty | Łącznie |
Leandro Rossi | 13 | 2 | 15 |
Kamil Cupriak | 2 | 3 | 5 |
Damian Jakubik | 1 | 4 | 5 |
Peter Mazan | 2 | 2 | 4 |
Daniel Brągiel | 1 | 3 | 4 |
Maciej Świdzikowski | 3 | 0 | 3 |
Maciej Filipowicz | 1 | 2 | 3 |
Chinoso Agu | 1 | 1 | 2 |
Jakub Rolinc | 1 | 1 | 2 |
Martin Klabnik | 1 | 0 | 1 |
Szymon Stanisławski | 1 | 0 | 1 |
Matthieu Bemba | 0 | 1 | 1 |
Paluszek i główka...
Jak Radomiak strzelał bramki? Z głową i... głową. Pięć bramek "Zieloni" strzelili właśnie po strzałach głową. Aż ośmiokrotnie nasza drużyna zamieniała na gola stałe fragmenty gry. Czterokrotnie były to trafienia z rzutów karnych, trzy razy radomianie wpisywali się na listę strzelców po rzutach rożnych, a raz po dośrodkowaniu z rzutu wolnego. Radomiak lubi atakować skrzydłami. Dziewięć trafień dla naszego zespołu padło po dośrodkowaniach i podaniach z bocznej strefy boiska w pole karne rywala.
Jak padały bramki? | Ilość |
Stałe fragmenty | 8 |
Z gry | 2 |
Akcje indywidualne | 3 |
Błędy rywala | 3 |
Ze skrzydła | 9 |
Samobójcze |
2 |
Łącznie |
28 |
Najpiękniejsze bramki? Cóż, oprócz wyjątkowych rajdów Leandro, trzeba wyróżnić najbardziej absurdalnego gola, jakiego zobaczyliśmy na boiskach II ligi. Domyślacie się zapewne, o której sytuacji mówimy...
Gol Świdzikowskiego od 2:07.
Gol Leandro od 6:28.
Gol Leandro od 8:10.
Stalowe płuca
Kto u trenera Cyraka grał najwięcej? Martin Klabnik. Słowacki defensor to jedyny zawodnik, który rozpoczynał każde spotkanie w wyjściowym składzie. Ostoja naszej linii obrony tylko raz schodziła z boiska przed czasem. Dobry wynik zanotowali również Maciej Świdzikowski i Hubert Gostomski. Kapitan Radomiaka, oraz golkiper "Zielonych" zagrali 18 spotkań od deski do deski, tylko raz nie pojawiając się na boisku. Najkrótsze i najmniejsze epizody zaliczyli natomiast młodzieżowcy. Poniżej dziesięciu występów na koncie mają Kacper Kowalczyk, Patryk Winsztal, Rafał Stróżka, Dominik Sokół, Adrian Gapczyński, Filip Adamczyk i Michał Grudniewski. Słabo wyglądają również statystyki Szymona Stanisławskiego, ale o tym powiemy w dalszej części tekstu.
Czeski film
Wspomniana wyżej sytuacja Szymona Stanisławskiego to wątek, który mocno zastanawia kibiców. Rodowity radomianin został odsunięty na boczny tor po transferze Jakuba Rolinca, a w obliczu bardzo słabej postawy Czecha, pytanie "gdzie jest Stachu?" Stało się jednym z najczęściej zadawanych wśród fanów Radomiaka. Transfer Rolinca w porównaniu ze sprowadzeniem chociażby Petera Mazana, od początku wyglądał przedziwnie. Były młodzieżowy reprezentant Czech w całej swojej karierze zdobył zaledwie... 10 bramek. Owszem, istniała szansa, że Rolinc "wciągnie ligę nosem". Nie bez powodu przecież znalazł się kiedyś w akademii Hannoveru 96. Sprowadzenie do Radomia czeskiego napastnika broniono umiejętnościami czysto piłkarskimi - dobrą grą tyłem do bramki, czy zastawianiem się. Ok, jest to ważne, ale szukając wzmocnienia linii ataku i jakiejkolwiek alternatywy dla Leandro – najskuteczniejszego zawodnika w ostatnich latach – powinno się postawić na kogoś, kto potrafi trafiać do bramki z podobną częstotliwością co Brazylijczyk. Tymczasem Rolinc, mimo tego, że na listę strzelców zdołał wpisać się zaledwie raz, dostawał kolejne szanse, od szkoleniowca, który stawiał na niego z uporem Cyraka. To znaczy, z uporem maniaka.
W tym samym czasie Stanisławski, ostatni piłkarz Radomiaka w "erze Leandro", który w jednym sezonie zdołał strzelić więcej bramek niż brazylijski gwiazdor "Zielonych", tułał się po okolicznych miejscowościach, grając z drużyną rezerw w lidze okręgowej. Sytuacja ta przypominała... czeski film. Naprawdę ciężko było cokolwiek zrozumieć. Statystyki obydwu zawodników sezonie prezentują się następująco.
Zawodnik | Występy | Minuty | Gole | Występy w rezerwach | Minuty | Gole |
Szymon Stanisławski | 10 | 390 | 1 | 3 | 202 | 5 |
Jakub Rolinc | 15 | 776 | 1 | 1 | 90 | 0 |
Jasne, strzelanie bramek w lidze okręgowej jest dużo łatwiejsze. Należy jednak pamiętać, że w poprzednim sezonie Stanisławski na listę strzelców wpisał się siedmiokrotnie. Rolinc zdołał trafić tylko raz, mimo że na boisku spędził już blisko 800 minut. Popularny "Stachu" strzelił... tyle samo goli, mając znacznie mniej okazji.
Twierdza Radom
Wielkim atutem po stronie naszego zespołu była gra na własnym boisku. Radomiak pierwszy raz zaznał porażki u siebie dopiero w ostatniej tegorocznej kolejce, ulegając Siarce Tarnobrzeg. Wcześniej "Zieloni" pozostawali jednym z czterech zespołów w najwyższych krajowych ligach, który mógł się pochwalić zerem w rubryce porażek. Mimo że spory niedosyt pozostawiały remisy w każdym z "Hitów Jesieni" - z ŁKS-em Łódź, GKS-em Jastrzębie i Wartą Poznań, wciąż mogliśmy mówić o "Twierdzy Radom", w której czuliśmy się bardzo pewnie. Problemy podopiecznym Jerzego Cyraka sprawiała natomiast gra w obronie. 18 straconych bramek to najsłabszy bilans spośród klubów w top 4 tabeli.
Choć porażka z Siarką Tarnobrzeg bardzo skomplikowała sytuację Radomiaka w tabeli, "Zieloni" mają za sobą rundę, która daje nadzieję. Widzieliśmy przecież drużynę, która w dziesiątkę gryzła trawę w meczu z GKS-em Bełchatów. Widzieliśmy strzelecki popis naszych zawodników w meczach z Gwardią Koszalin, czy Rozwojem Katowice. Wiosną wszystko jest w rękach, a raczej w nogach podopiecznych Jerzego Cyraka. Chociaż może nie tylko? Szkoleniowiec Radomiaka również będzie miał sporo pracy. Przerwa zimowa to czas na wzmocnienie zespołu i poukładanie w głowie kilku myśli, jak również znalezienie odpowiedzi na pewne nurtujące wszystkich obserwujących poczynania radomskiego zespołu pytania. Pierwsza liga nie jest przecież zakazanym owocem. Wręcz przeciwnie. Wystarczy wyciągnąć po nią dłoń.